Za rok o tej samej porze
Bernard Slade
Czas: 125 min 1 Scena na Sarego 7
Tłumaczenie | Antoni Marianowicz |
Reżyseria / opr. muzyczne | Henryk Jacek Schoen |
Scenografia | Joanna Schoen |
Reżyseria świateł | Marek Oleniacz |
Asystent reżysera/ inspicjent/ sufler | Joanna Jaworska |
Za rok o tej samej porze (Same Time, Next Year)
Zrodzony z przypadku romans Doris i George'a nieoczekiwanie staje się związkiem na całe życie. Jak to się jednak udało, skoro gospodyni domowa i księgowy mieszkają z rodzinami na dwóch końcach kraju? Magdalena Walach i Wojciech Leonowicz zdradzają nam, jak kochać się przez wiele lat, widując tylko raz do roku.
Sztuka kanadyjskiego dramatopisarza Bernarda Slade'a od 1975 nie schodzi ze scen teatralnych na całym świecie. Przebój budzący sympatię widzów i entuzjazm krytyki został już w trzy lata po prapremierze przeniesiony na duży ekran. W rolach głównych wystąpili Alan Alda i Ellen Burstyn.
Premiera: 29 stycznia 2016, Scena na Sarego 7
Gala premierowa: 11 lutego 2016, Scena na Sarego 7
W nagraniu improwizacji muzycznych udział wzięli: Kamila Pieńkos, Przemysław Branny, Wojciech Leonowicz, Maciej Sajur, Artur Sędzielarz, Adam Szarek, Kosma Szyman, Marcel Wiercichowski.
Partner spektaklu: Lotto
Henryk Jacek Schoen urodził się w 1951 w Krakowie. Jego droga do funkcji dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Bagatela obfituje w wydarzenia zaskakujące. Studiował chemię przemysłową na Politechnice Krakowskiej, filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, oraz przez rok reżyserię teatralną w krakowskiej PWST. Od 1973, od „Sanatorium pod klepsydrą” W.J. Hasa, był wykonawcą filmowych epizodów jeździeckich i kaskaderskich chociażby w „Potopie” J. Hoffmana (1974) i „Nocach i dniach” J. Antczaka (1975). Podczas zdjęć do „Pasji” S. Różewicza (1977), gdzie był konsultantem do spraw jeździeckich, zastąpił chorych asystentów reżysera w czasie realizacji dużej sceny z setkami statystów, koni i pojazdów, a Różewicz zaproponował mu pracę asystenta, także przy następnych produkcjach.
W tym samym roku asystował M. Dziewulskiej reżyserującej „Pannę Julię” w Starym Teatrze, z T. Budzisz-Krzyżanowską w roli tytułowej. Jako samodzielny scenarzysta i reżyser filmu „Wir” (1983) zdobył ministerialne uprawnienia reżysera filmów fabularnych w 1984, wtedy też jego debiut wyróżniono na XII Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” Nagrodą Dziennikarzy im. Wojciecha Wiszniewskiego dla najciekawiej zapowiadającej się indywidualności twórczej; obraz był także nominowany do Złotych Lwów na IX FPFF w Gdyni oraz do XXIII Semaine de la Critique w Cannes i nagrodzony na II Festival du Film Romantique w Cabourgu w 1987.
Przez kilka lat pracował jako II reżyser w zespołach filmowych „Tor” i „X”, prócz Różewicza ma na koncie współpracę reżyserską z A. Holland, K. Kieślowskim, F. Falkiem, F. Bajonem, J. Domaradzkim i L. Adamikiem. W latach 1991-92 był dyrektorem Ośrodka TVP w Krakowie, następnie dyrektorem handlowym Fundacji „Maszachaba” zajmującej się handlem zagranicznym, działalnością wydawniczą i transportem samochodowym, a w 1997 przebywał na stypendium w Niemczech i RPA. W latach 1998-99 pełnił funkcję zastępcy dyrektora ds. organizacyjnych w Teatrze Bagatela, zaś od 1999 jest jego dyrektorem. Z okazji jubileuszu 90-lecia Bagateli odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
O swoich nietypowych początkach w kontekście piastowanego dziś stanowiska tak opowiadał w wywiadzie: „To prawda, że kaskaderka ma w sobie obok ryzyka wielką dozę romantyzmu. Ale polega też na bardzo precyzyjnym zaplanowaniu wszystkiego, na pełnym profesjonalizmie i na absolutnym spokoju. W momencie, kiedy pojawia się kryzys, są dwa wyjścia: można likwidować cały interes i cicho płakać albo realizować projekt pt. ucieczka w górę. Wybieram to drugie”.
W Bagateli zrealizował „Prawdę... o zdradzie” F. Zellera (2014) i „Seks dla opornych” M. Riml (2015).
Iwona Pięta, „Koło życia”, „Dziennik Teatralny Kraków”, 25 lutego 2016:
„(...) W sumie widz dostaje dobrą adaptację dramatu Slade'a, zachowującą równowagę między dramatyzmem rzeczywistości a humorystyczną wizją międzyludzkich relacji. Analiza życia obojga bohaterów – składająca się z ich wynurzeń, komentarzy z rodzinnego życia, szukania pozytywów oraz negatywów wspólnej małżeńskiej egzystencji – odkrywa mechanizm poznania człowieka i rzeczywistości nie tylko przed widzem, ale i przed samymi uczestnikami tego dialogu. Dotykający problemów właściwie każdego człowieka przekaz, mimo dwóch godzin trwania spektaklu nie nuży, a humorystyczna wymiana zdań oraz komizm sytuacyjny wprowadzają ożywczy prąd, co zważywszy na to, że w sztuce brak dynamicznej akcji, jest nie do przecenienia, podobnie jak aktorska gra – pełna wyczucia i umiejętnego oddania emocji.”
Paweł Głowacki, „Dobre zakończenie”, „Kraków”, 16 marca 2016:
„(...) Tak, "Za rok o tej samej porze" w Teatrze Bagatela to jest rodzaj ulgi. Niewielkiej, łagodnej, spokojnej, lecz jednak. Jest rodzajem ulgi, którą zawsze przynosi oglądanie opowieści, którą na scenie opowiadają tylko po to, by została opowiedziana, opowiadają, nie mając w tym żadnych interesów, choćby publicystycznych, albo rewolucyjnych, ewentualnie renowacyjnych. Opowiadają, co kiedyś na papierze zostało opowiedziane dobrze. A co opowiedziane dobrze - zawsze warto opowiedzieć raz jeszcze. Opowiada więc tak w Bagateli Schoen. On, Magdalena Walach jako Doris i Wojciech Leonowicz w roli George'a. I jeszcze klarnecistka Kamila Pieńkos. Idąc niespiesznie przez widownię i scenę, gra wcale nie pastelowe nuty Jana Sebastiana Bacha i Franciszka Schuberta. Tak się ta opowiastka dwugodzinna zaczyna - od dźwięków szarych, cienistych, dźwięków stłumionych, jakby dochodziły spod filcowego kapelusza. (...)
Doris i George się kochają. To wszystko. Jak w milionie podobnych romansów: on ma żonę i dzieci, ona - męża i dzieci. Spotkali się przypadkowo. Alkohol, tańce, alkohol, tańce, a później jego apartament w pensjonacie, no i przebudzenie o poranku. Wielkie skrępowanie, ale... Ale zostanie już tak. Będą się tutaj na parę dni spotykać rok w rok o tej samej porze. Oto cały rytm opowieści Slade'a. Powroty. Przez lat pięć, dziesięć, dwadzieścia - powroty do bliskości, ale za każdym kolejnym razem bliskość ma inny odcień, dojrzalszy, ciemniejszy, jak te wciąż przez Schoena powtarzane w głośnikach, na klarnecie grane nuty Bacha i Schuberta. Coroczna bliskość Doris i George'a ma za każdym razem inny odcień, bo tam, w dwóch ich życiach oficjalnych, wydarza się, co nieuchronne: coś wystyga, ktoś się rodzi, ktoś umiera, wyczerpują się nadzieje, bólu coraz więcej, coraz mniej sił na zmiany. Rozmawiają o tym rok w rok o tej samej porze. W tym samym apartamencie, pomiędzy łóżkiem, sofą, niskim stolikiem obok pianina, kominkiem i oknem z widokiem nie na Polskę, a na świat po prostu - opowiadają sobie nawzajem o swych powoli ciemniejących losach oficjalnych. To wszystko, cała opowieść. I ulga, że teatr niczego od ciebie nie chce. I jeszcze, a raczej przede wszystkim - przyjemność oglądania Walach i Leonowicza. Nie jest łatwo zagrać snujący się gdzieś pod erotycznymi igraszkami, pod śmiechem i milczeniem - zupełny brak sił, by zmienić wszystko. (...)”