Aby edytować te informacje przejdź do podstawowej edycji.

Aplaus:
applaus icon
applaus icon
applaus icon
applaus icon
applaus icon
5.0
0:00
min

Śmierć pięknych saren

Autor:

Ota Pavel

Reżyseria:

Jan Szurmiej

Świat przedstawiony przez Otę Pavla, choć wpisany w trudny historycznie czas przed, w trakcie i po II wojnie światowej, mieni się wszystkimi barwami najlepszego czeskiego humoru. Bo jak można brać życie całkiem na serio, jeśli jest się synem żydowskiego komiwojażera sprzedającego odkurzacze? Tragizm miesza się tu z ironicznym humorem, wielkość z małością, a wszystko tak bardzo bliskie polskiej duszy.

 

Opis spektaklu: Śmierć pięknych saren to książka o dzieciństwie, o ojcu, o rybach i ich łowieniu, o wojnie wreszcie. Sarny też są ważne, ale pojawiają się tylko przelotnie, gdzieś w tle, zwykle po to, by zginąć zabite przez pewnego sympatycznego kłusownika lub jego dziwnie inteligentnego psa o imieniu Holan. Stąd jej tytuł, równie piękny jak same sarny. Wojna też jest jakby w tle, nie ma tu przesuwających się frontów, czołgów, trupów. (…) Część winy leży po stronie autora. Ota Pavel miał dar. Potrafił ułożyć opowieść o rzeczach złych i smutnych w taki sposób, że spod nich, z jakiejś głębokiej, niewidocznej gołym okiem warstwy przedostaje się, jak przez matową szybę, ciepłe, uspokajające światło. Trzeba mu być za to wdzięcznym, bo dla niego, dziesięcioletniego chłopca, wojna nie była dalekim tłem. Była upokorzeniem i strachem. Trudno sobie wyobrazić, że on sam widział gdzieś wtedy to ciepłe światło. Z pewnością nie. Nie było go przecież. Zapalił je dopiero trzydzieści lat później dorosły Ota Pavel, żebyśmy się o niego za bardzo nie martwili. O niego i świat w ogólności.

/Krzysztof Środa, Srebro ryb/

 

Śmierć pięknych saren powstała w 1971 roku jako zbiór opowiadań, będących efektem terapii po stwierdzeniu u Oty Pavla zaburzeń psychicznych. Swój powrót do dzieciństwa, spędzonego w trudnych historycznie czasach, ale wśród oszałamiającej przyrody południowych Czech, Pavel opisał z charakterystycznym czeskim humorem w stylu najlepszych: Hrabala i Haška. Szczególną postacią jest w nich ojciec autora, Leona Popper, który był komiwojażerem sprzedającym sprzęt gospodarstwa domowego, głównie odkurzacze marki Electrolux. Jego pasja wędkarska sprawiła, że Ota poświęcił dużą część swych opowiadań opisom metod i zmagań podczas połowu ryb, a także… czeskiej kuchni. Akcja tych małych próz dzieje się w pięknej dolinie Berounki, w lasach Karlštejnu i Czech południowych, ale też w Pradze, Buštěhradzie i Kročehlavach. Pierwsze polskie wydanie Śmierci pięknych saren ukazało się w 1976 roku. Dwa lata później Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu wystawił monodram pod tym samym tytułem (oprac. J. Feusette). W 1979 Karel Kachyňa nakręcił film Złote węgorze na motywach opowiadań Pavla, a w 1987 kolejny, pod tym samym tytułem, co książka. Realizacja Jana Szurmieja rozgrywa się w szczególnym miejscu – w szpitalu psychiatrycznym, co jest bezpośrednim nawiązaniem do biografii autora tekstu.

 

Czas trwania spektaklu: 110 minut (bez przerwy)

 

Premiera: 24 października 2019

Spektakl przeniesiony na Dużą Scenę 14.10.2021

Twórcy

Autor

Ota Pavel

Tłumaczenie

Andrzej Czcibor-Piotrowski

Adaptacja

Paweł Szumiec

Reżyseria/ ruch sceniczny

Jan Szurmiej

Scenografia

Wojciech Jankowiak

Kostiumy

Marta Hubka

Aranżacja/ opracowanie muzyczne

Teresa Wrońska

Kierownictwo muzyczne

Artur Sędzielarz

Reżyseria świateł

Marek Oleniacz

As. reż./ inspicjent/ sufler

Monika Handzlik

I śmieszno, i straszno – rozmowa z Janem Szurmiejem

 

 

– Zupełnie mnie nie dziwi, że sięgnął pan po raz wtóry po Śmierć pięknych saren Oty Pavla w adaptacji Pawła Szumca. To po prostu piękny tekst.
 
– Świat przedstawiony w Śmierci pięknych saren jest obrazem człowieka, ludzkości, marzeń. Serdeczność utworu podszyta tym, co my, Polacy, nazywamy „czeskim humorem”, który tak nam się szalenie podoba, jest największym walorem tego tekstu. Ota Pavel jest wyśmienitym kontynuatorem rodzimej tradycji literackiej, którą znamy dzięki Haškowi, Hrabalowi czy Havlowi. Te serdeczne opowieści są przefiltrowane przez wyobraźnię dziecka, patrzącego naiwnie na otaczającą go przeszłą rzeczywistość. Snując historię, Ota przesadza, rysując wręcz ckliwy i idealistyczny obraz swojej szczęśliwej rodziny. Idąc takim tropem odczytania tekstu, zapytałem Pawła Szumca, czy mogę akcję sztuki umieścić w szpitalu psychiatrycznym. To jest oczywiście jasne nawiązanie do biografii Oty Pavla, który był chory psychicznie, i który w ramach autoterapii zaczął pisać. Paweł się na to zgodził i stąd w moim przedstawieniu szpital psychiatryczny. Bo ten entourage usprawiedliwia wszystko. Jak to u wariatów. Stąd są osoby, które kontrolują akcję. Pielęgniarze, a inaczej mówiąc oberobserwatorzy napędzają historię. Szpital usprawiedliwia także obecność dawno zmarłych najbliższych. Przychodzą odwiedzać małego Otę, który tak naprawdę jest już przecież dorosły. Mogą mu śpiewać piosenki, mogą tańczyć, mogą łowić ryby. Użycie tej konwencji daje, według mnie, konieczne dla Śmierci pięknych saren zawirowanie poetyckie, towarzyszące wspaniałej literze dramatu. Z podobnego powodu, za zgodą autora adaptacji, włączyłem do tekstu songi znanego doskonale polskiej publiczności Jaromíra Nohavicy. Te pieśni pointują niektóre sekwencje lub rozpoczynają kolejne sceny. Utwory Nohavicy wpisane we współczesną kulturę czeską wydają mi się wręcz koniecznym dopełnieniem podstawowego tekstu Pavla. Sarkazm, żart i metaforyka ballad kapitalnie współgrają z ironią i poezją zawartymi w Sarnach.
 
– Humor i ironia oraz czułość to chyba dobre środki wyrazu, by opowiedzieć losy żydowsko-chrześcijańskiej rodziny tuż przed, w trakcie i po Holokauście.
 
– Ota Pavel doskonale poradził sobie z wypełnieniem luki w przedstawieniu tak trudnych i traumatycznych lat. Zwyczajową martyrologię zamienił na dystans. A osobnym tematem jest ukazanie takiej dramatycznej sekwencji w teatrze. Dlatego że rzeczywistość i okrutność Zagłady, czy w ogóle wojny, komentowana na scenie w skali jeden do jeden jest nie do zniesienia. Staje się tak koturnowa, że nikt tego nie chce oglądać. Stąd należy szukać metafory, która opisze ten okrutny świat lirycznie. Przerażające czasy wojny i powojnia, doskonale przecież znane i Polakom, przedstawiamy w sposób i śmieszny, i groźny.
 
– To trzecie pańskie spotkanie z aktorskim zespołem Bagateli. Realizował pan u nas Skrzypka na dachu i Sztukmistrza z Lublina. Lubi pan tu wracać?
 
– Oczywiście. W ogóle lubię wracać do wszystkich teatrów, w których przyszło mi pracować. Lubię tę komunikację i wręcz przyjaźń, która się zawiązuje między nami. To pozwala – kiedy czas ku temu – i na żarty, i na swobodę pracy. To bardzo pomaga. Sam byłem aktorem i wiem, że nie najlepiej jest odbierany reżyser udający reżysera, a więc krzyczący, ustawiający aktorów, poganiający. Taka atmosfera niczemu nie służy. Lubię wyzwalać inwencję w aktorach. Dla mnie aktorzy nie są odtwórcami, lecz twórcami nie tylko ról, ale całego spektaklu. Choć zawsze jestem przygotowany do realizacji przedstawienia i wiem, jak ona powinna wyglądać w sensie obrazu i wymowy, to jestem otwarty na propozycje i na novum aktorów, i nigdy nie mówię „nie”. A jeżeli są dobre i uzupełniają, czy wręcz wzbogacają, realizację, to wchodzą do produkcji. Nie anektuję sobie pozycji Pana Boga.
 
– Mam wrażenie, że taki punkt widzenia jest bardzo cenny, zwłaszcza jeśli się pracuje po raz kolejny nad tym samym utworem, ale z innymi ludźmi.
 
– Czasami dziennikarze podnoszą ten temat. Po pierwsze, na świecie to, że reżyser, twórca po raz kolejny jest proszony, by zrobił spektakl, który wcześniej przygotował, jest walorem. Skoro go proszą, to znaczy, że praca była dobra. Miała dobre recenzje, podobała się. A po drugie, wracając bezpośrednio do pani uwagi, muszę powiedzieć, że w kontekście powtórzenia widzom realizacji zawsze ma się innych aktorów, inną przestrzeń, innego ducha miejsca. Siłą rzeczy spektakl będzie inny, nawet jak ni literka nie zostanie w nim zmieniona. A poza tym powtórne czy kolejne sięgnięcie do tego samego tekstu zawsze przynosi nowe rozwiązania, nowe wyczulenia, słowem: nowe spojrzenie. Nie stawiam przed zespołem telewizora, nie włączam zapisu spektaklu i nie mówię: o tak grajcie, tędy wychodźcie, a tędy wchodźcie.
 
– Po co jest teatr?
 
– To jest trudne pytanie. Po co jest teatr? Dla mnie teatr jest magicznym miejscem. To miejsce, do którego jak się wchodzi, to zapomina się o tym, co nas otacza na zewnątrz. Teatr jako miejsce magiczne musi się składać z dobrej literatury, dobrego aktorstwa i całego dobrodziejstwa warsztatu. Uważam, że to są podstawowe zasady, które w każdym historycznym czasie muszą towarzyszyć teatrowi, niezależnie w jakim kierunku on zmierza. Solidny warsztat, dobry gust, wyborna literatura kształtują przecież widza. Dzisiaj, zwłaszcza w Polsce, teatr podążył w kierunku, który stał się recesją zawodu aktora. Za dużo się wkradło tzw. manifestacji teatralnych poszczególnych twórców. To mnie niepokoi. Wielu ludzi związanych z teatrem zapomniało, że spektakle robi się dla widzów. Oczywiście, że dzisiejszy teatr ma swoich mistrzów: Krystiana Lupę, Jana Klatę i innych. Ale niestety zdarzają się i spektakle, które ja nazywam „made in China”, czyli podróbki mistrzów. Nierzadko są plagiatami widzianych sposobów i narzędzi używanych przez autorytety. A te narzędzia w rękach nieudaczników prowadzą do powstawania spektakli miałkich i nijakich. A teatr powinien być taką siłą, dzięki której widz – nawet będąc w kontrze do zamierzeń twórcy – poczuje się dobrze. Magicznie.
[rozmawiała Magdalena Musialik]
 
 

 

Osoby

 

Jan Szurmiej – aktor, reżyser, inscenizator i choreograf żydowskiego pochodzenia, znawca kultury żydowskiej. Karierę artystyczną zaczynał we wrocławskim Teatrze Pantomimy (1965–1971), następnie jako absolwent Studium Aktorskiego przy Teatrze Żydowskim im. Ester Rachel Kamińskiej został jego etatowym aktorem (1971–1991). Zagrał tam m.in. Kopła w Wielkiej wygranej (1972, reż. J. Rotbaum), Hunona w Dybuku (1973, reż. S. Szurmiej), Happy’ego w Śmierci komiwojażera (1975, reż. S. Szurmiej), Benię Krzyka w Zmierzchu (1976, reż. A. Witkowski), Christiana Hortkopfa w Jakubie i Ezawie (1980, reż. J. Berger). W 1976 zdał w Warszawie eksternistyczny egzamin dla aktorów dramatycznych. Wystąpił także w wielu filmach i serialach, z których najważniejsze to Sanatorium pod klepsydrą (1974), Dybuk (1979), Austeria (1982), Królewskie sny (1990), Szuler (1991) i Faceci do wzięcia (2006). W latach 1990–1993 był dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Muzycznego Operetki Wrocławskiej – obecny Teatr Capitol, głównym reżyserem Opery Wrocławskiej oraz starszym wykładowcą Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Pełnił także funkcję dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Muzycznego Roma (1992–1994), głównego reżysera Teatru Żydowskiego (1996–1997), dyrektora generalnego Stowarzyszenia Niezależnych Autorów Radiowych i Telewizyjnych (1996–2000). Był twórcą i dyrektorem artystycznym Festiwalu im. Anny German w Zielonej Górze (2001–2007), wykładowcą w Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów Społecznych im. Giedroycia (2004–2005), a od 2002 roku jest dyrektorem Agencji Teatralno-Filmowej AGART przy Fundacji Odrodzenie. Od wielu lat współpracuje z teatrami w całej Polsce jako reżyser, inscenizator i choreograf. Ma w dorobku ponad sto realizacji, m.in. Sztukmistrza z Lublina, Cymes! Cymes!, Wielką wodę, Zorbę i Skrzypka na dachu. Wielokrotnie nagradzany i odznaczany, m.in.: Złotym Krzyżem Zasługi za osiągnięcia w dziedzinie kultury (1985), Medalem 30-lecia Agencji Artystycznej PAGART za promowanie kultury polskiej za granicą (1987), Grand-Prix na Festiwalu Sztuki Aktorskiej w Kaliszu za musical Piaf (1993), Grand-Prix na festiwalu w Moguncji za reżyserię spektaklu Sztukmistrz z Lublina (1994, Teatr Współczesny we Wrocławiu), Złotą Łódką za reżyserię spektaklu Skrzypek na dachu (2000, Teatr Muzyczny w Łodzi, w kategorii Spektakl Roku), Złotymi Maskami za reżyserię spektaklu Skrzypek na dachu (2004, Teatr Bagatela, w kategorii Spektakl Roku), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za zasługi w dziedzinie kultury (2005).

Ota Pavel, właśc. Otto Popper (1930–1973) – czeski pisarz, dziennikarz i reporter sportowy. Wczesne dzieciństwo spędził w Pradze, potem jego rodzina przeprowadziła się do rodziców ojca do Buštěhradu. W czasie II wojny światowej jego ojciec oraz bracia, Jiří i Hugo, zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego, on zaś z matką Herminą, która była Czeszką, pozostał w Buštěhradzie. W wieku trzynastu lat pracował jako górnik w kopalni w Kladnie. Po wojnie jego ojciec i bracia szczęśliwie wrócili żywi, on zaś skończył szkołę handlową i językową. Przez pewien czas trenował hokejową młodzież w praskim klubie Sparta. Od 1949 roku pracował jako komentator sportowy w Czechosłowackim Radiu oraz jako reporter sportowy w czasopismach „Stadion” i „Československý voják”. Swoje reportaże-opowiadania o tematyce sportowej zaczął od 1964 roku wydawać w formie książkowej. W lutym 1964 roku zapadł na ciężką chorobę psychiczną, zdiagnozowaną jako cyklofrenia, psychoza maniakalno-depresyjna z elementami schizofrenii. Walcząc z chorobą szukał oparcia na łonie przyrody, łowiąc ryby. Nie przestał jednak pisać – w tym czasie powstały jego najsłynniejsze dzieła, wspomnienia z dzieciństwa i młodości. Z choroby nigdy się nie wyleczył.

 

Recenzje
 

teatralny.pl    |   Gazeta Wyborcza    |   kempinsky.pl   |   e-teatr    |    krakow.pl    |   lovekrakow    |   TVP    |     Dziennik Teatralny