Mayday odNowa
Ray Cooney
Czas: 135 min 1 przerwa Duża Scena Karmelicka 6
Obsada:
Reporter | Joanna Jaworska |
Adaptacja | Michael Barfoot |
Tłumaczenie | Elżbieta Woźniak |
Reżyseria | Artur Barciś |
Scenografia | Urszula Czernicka |
Opracowanie muzyczne | Igor Przebindowski |
Reżyseria świateł | Marek Oleniacz |
As. reżysera/ inspicjent | Joanna Jaworska |
Mayday odN♀wa (Run For Your Man)
Brawurowa i jedna z najsłynniejszych fars – teraz w absolutnie zaskakującej odsłonie – została przygotowana przez wybitnego aktora, a także reżysera, Artura Barcisia. Teatr Bagatela jako pierwsza na świecie scena sięga po najnowszą wersję arcyfarsy Raya Cooneya, oferując widzom rewolucyjne, rewelacyjne i w pełni relaksujące przedstawienie.
Z rozmowy z reżyserem:
– MAYDAY odN♀WA jest klasyczną farsą?
– Niby tak, ale ja go w ten sposób nie traktuję. Farsa zawiera w sobie elementy nieprawdopodobne. Dla mnie MAYDAY jest komedią. Doskonałą. Przecież to wszystko naprawdę mogło się zdarzyć…
Prapremiera: 18 września 2021, Duża Scena
Artur Barciś – absolwent łódzkiej PWSFTviT (1979) jest aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym, a także reżyserem teatralnym. Pracował w Teatrze na Targówku (1979-1981), Teatrze Narodowym (1982-1984), a od 1984 jest członkiem zespołu Teatru Ateneum w Warszawie. Popularność, zwłaszcza wśród telewizyjnej publiczności przyniosły mu role w Miodowych latach oraz Ranczu, ale Artur Barciś, który jest aktorem wszechstronnym, zagrał wiele wybitnych ról dramatycznych zarówno na deskach teatrów, jak i w filmach.
Laureat I nagrody na III Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, wielokrotnie występował w przedstawieniach muzycznych, m.in.: Niebo zawiedzionych, Opera za trzy grosze, Dymny. Piosenki, wiersze i wymyślenia, czy w wyreżyserowanym i napisanym przez siebie Artur Barciś Show czyli ABS.
Od ponad 20 lat zajmuje się także reżyserią teatralną, realizując głównie spektakle muzyczne i komedie. W krótkim autoprezenatcyjnym biogramie zamieszczonym na stronie barcis.pl napisał: Zawód. Jest obok rodziny sensem mojego życia. Ma wiele odcieni. W większości to barwy radosne i wesołe, ale jest też miejsce na ciemną stronę mocy.
Mateusz Leon Rychlak, „Mayday, Mayday! Recenzja na <<już>>!”, ujot.fm, wrzesień 2021:
,,Wyreżyserowana przez Artura Barcisia nowa interpretacja kultowej już komedii (...) nie poszukuje nadsensu, jaki przypisuje się niektórym komediom, nie znajdujemy tutaj ani wyraźnego morału, ani też konkretnej przestrogi. Możecie się jednak, drodzy czytelnicy, przygotować na dwie godziny wyjątkowo dobrej zabawy dla każdego. (...)
Po dokonanej prezentacji postaci i barw podstawowych zaczyna się mała karuzela, która przeistacza się w wielki diabelski młyn, pędzący z prędkością, który zagraża stabilności konstrukcji. Zwolennicy trzymania się ustalonego harmonogramu mogą tu odnaleźć spełnienie najczarniejszych snów o chaosie, jaki powstaje w wyniku odejścia od realizacji kalendarza. Phileas Fogg zwykł był wkalkulowywać ryzyko w swój plan, Pani Smith jednak zabrakło tej przezorności. Wraz z wtajemniczoną w zawiłości jej życia Stellą Gardner i czającą się gdzieś w tle dwójką inspektorów, Jackie Smith próbuje uratować sypiącą się konstrukcję rzeczywistości, w której żyje, przy użyciu plątaniny fikcji i bajkopisarstwa na miarę Andersena.
By na własne oczy i uszy przekonać się, jak niebezpieczny dla prywatnego życia może być zawód taksówkarki, jak bardzo przydaje się pomoc kogoś o niebanalnej wyobraźni, a także przy okazji dowiedzieć się, jak pieszczotliwie do inspektora Porterhouse’a zwraca się jego małżonka, obejrzyjcie spektakl Mayday odNowa w reżyserii Artura Barcisia w Teatrze Bagatela. (...)
Przed wizytą w teatrze nie konsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, albowiem śmiech odpowiednio dawkowany nie zagrozi Twojemu życiu ani zdrowiu.’’
Ludzki reżyser – rozmowa z Arturem Barcisiem
– Być może nie wszyscy widzowie wiedzą, że jest pan nie tylko aktorem, ale także od ponad 20 lat reżyserem. Co pana skłoniło do przejścia na drugą stronę rampy?
– Reżyseria jest zupełnie innym zawodem. Podczas wielu prób, z różnymi reżyserami, orientowałem się, że mam wystarczające i wiedzę, i wyobraźnię, żeby zaaranżować daną scenę w zupełnie inny sposób, niż to było proponowane. Czasami reżyser w ogóle nie wiedział, jak poprowadzić jakąś sytuację. Spora suma podobnych doświadczeń popchnęła mnie do decyzji, żeby po prostu spróbować. Kiedy to zrobiłem pierwszy raz, efekt był zadowalający. Ponadto, muszę się przyznać, reżyseria sprawia mi ogromna frajdę.
– Koledzy aktorzy poddają się panu, czyli – prosto rzecz ujmując – słuchają pana?
– Różnie to bywa. Kiedyś zdarzyła mi się sytuacja, że jedna z aktorek nie zauważyła wręcz, że jestem reżyserem. Widziała we mnie jedynie kolegę aktora. Chciała poprowadzić rolę po swojemu, wbrew tekstowi czy mojemu myśleniu. Rozstaliśmy się.
Kiedy jestem reżyserem, biorę całkowitą odpowiedzialność za całokształt przedstawienia, a kiedy jestem aktorem, skupiam się na swojej roli. Teatr rządzi się własnymi prawami i prawdami. Nawet kiedy ja – aktor – Artur Barciś źle zagram jakąś rolę, to winien jest temu reżyser.
W naszym teatralnym środowisku mawia się, że reżyser to pierwszy po Bogu i coś w tym jest. Ale ten pierwszy po Bogu ponosi konsekwencje tego pierwszeństwa; jeśli spektakl jest niedobry, jest to jego winą. Z drugiej strony ta odpowiedzialność jest niezwykle podniecająca, bo w sytuacji gdy przedstawienie odnosi sukces, to splendor spływa na reżysera, a aktorzy chcą z taką osobą współpracować w przyszłości.
– Artur Barciś reżyser jest: wymagający, stanowczy, wybuchowy, czy wręcz przeciwnie?
– Jestem bardzo wymagający. Prawdopodobnie dlatego, że wiele wymagam od siebie. Jeżeli na przykład umawiam się z zespołem na początek próby o 10.00, to oczekuję, że wszyscy o tej porze są już w pracy. Lubię punktualność, dotrzymywanie słowa, dyscyplinę. Ale ponieważ jestem także aktorem, potrafię być wyrozumiały. Wiem, że każdy jest człowiekiem i ma momenty jakiejś niedyspozycji, rozluźnienia. Jak Maciej Wojtyszko mawia: jestem ludzkim reżyserem.
Finalnie najważniejsze jest przedstawienie, które trzeba zrobić. I nikogo, żadnego widza czy krytyka nie interesuje, ile po drodze było przypadków losowych i w jakiej kondycji doszliśmy do premiery. Liczy się efekt, za który reżyser bierze odpowiedzialność.
– Gra pan w Och-Teatrze w Maydayu Cooneya w reżyserii Krystyny Jandy, więc doskonale zna tę farsę. Czy realizacja prapremierowej adaptacji Barfoota to wyzwanie?
– Chociaż historia w Maydayu odNowa jest niby ta sama, to nie jest ten sam spektakl. Tutaj role są odwrócone i główną bohaterką jest kobieta, nie mężczyzna. To zmienia w bardzo dużym stopniu kontekst. Zupełnie inaczej przedstawia się np. sytuacja, kiedy Bobby Franklyn, który jest gejem, rozmawia z żoną głównego bohatera, jak poprzednio, a zupełnie inaczej, kiedy rozmawia z mężem głównej bohaterki, jak w naszym spektaklu. Prawda?
Poza tym w tej adaptacji temat homoseksualizmu jest zdecydowanie dużo łagodniej potraktowany i nie nacechowany rubasznymi, prostackimi i niesmacznymi konotacjami.
– Mayday odNowa jest klasyczną farsą?
– Niby tak, ale ja go w ten sposób nie traktuję. Farsa zawiera w sobie elementy nieprawdopodobne. Dla mnie Mayday jest komedią. Doskonałą. Przecież to wszystko naprawdę mogło się zdarzyć…
– To pierwsze pana spotkanie z aktorami Bagateli.
Pracujemy intensywnie i precyzyjnie z Zespołem, by stworzyć dobre przedstawienie. Relaksujące, ale świetnie zagrane i sprawnie wyreżyserowane. Powinno się udać choćby dlatego, że nikt mnie nie traktuje jak kumpla. (śmiech)
/rozmawiała Magdalena Musialik-Furdyna/